piątek, 20 września 2013

:: Przedjesień ::

Zainspirowana książką "Dom. 250 rad jak być eko" oraz jakimś ogólnym powerem postanowiłam zabrać się dzisiaj za eko porządki. Przy okazji małego remontu łazienki i potrzeby jej opróżnienia, byłam nieco zdumiona ile butelek, pojemników, opakowań z różnymi chemicznymi specyfikami musiałam z niej wynieść. Masakra. A jak się okazuje, to tak naprawdę możemy obyć się bez tej całej chemii, zastępując ją np. sodą, solą, kwaskiem cytrynowym, bądź sokiem z cytryny, proszkiem do pieczenia i magiczną mocą octu :-) Wydaje się proste lecz ja muszę się dopiero do tego przyzwyczaić i wdrożyć w życie codzienne, tak żeby stało się to normą. W książce wiele ciekawych pomysłów, a co najważniejsze bardzo łatwych do zrealizowania. 
Kuchnia po takich eko porządkach wygląda naprawdę imponująco, zlew lśni, lodóweczka świeża i czyta (w końcu podjęłam się odkładanego w nieskończoność wysprzątania jej) , blat, deska do krojenia też bez zarzutów :-) Jestem bardzo zadowolona z efektów takich porządków, a także z tego, że użycie wyżej wymienionych, łatwo dostępnych specyfików nie ma szkodliwego wpływu na środowisko, które i tak już mocno cierpi. 

Kiedy kuchnia została generalnie wysprzątana zajęłam się obiadem, co sprawiło mi to nadzwyczaj wielką przyjemność :-)  Szybkie odwiedziny w warzywniaku wypełniły moją torbę kolorowymi warzywami: buraczki, marchewka, kawałeczek dyni (po zjedzeniu ostatnimi czasy 5 sporych sztuk tego warzywa, jeszcze nie mam go dość ) pietruszka, seler, papryka, ziemniaczki, mmm :-) Obiad bez planu i pomysłu, dlatego też nie zamieszczam ilości składników, bo nawet nie pamiętam ile tego wszystkiego było. Zwłaszcza, że podczas krojenia podjadałam sobie surową marchewkę, buraczka i selera ;-)  Po dokładnym umyciu, posiekałam wszystko i wrzuciłam do gara. Wyszedł mi z tego gar wielki i kolorowy od warzyw. Pachnący niesamowicie. Do tego wciśnięte 2 ząbki czosnku, pestki dyni i słonecznika podprażone na suchej patelni, natka pietruszki, liście aromatycznego selera, ulubione przyprawy. U mnie pieprz ziołowy, curry, majeranek, odrobina kuminu, chilli, kardamonu. Na koniec do wszystkiego resztka mleczka kokosowego, która nadała warzywnemu kolażowi fajnej nutki smakowej i kremowej konsystencji. Już po ugotowaniu i zdjęciu z ognia odrobina oleju sezamowego. Będziemy karmili się tym w weekend z kaszą gryczaną i jaglanką :-)

Nieuchronnie zbliża się jesień.  Słucham starych piosenek- Sinatra, Fogg, Nat King Cole, Fitzgerald, Coltraine. Pasuje mi bardzo. Do tego wczoraj miałam okazję poznać bardzo fajne dziewczyny, przyszłe bądź obecne wege mamy :-) W końcu nie było trzeba nikomu nic tłumaczyć w kwestiach związanych z dietą wegetariańską i trochę innym podejściem do świata, życia. Bardzo miły wstęp do jesieni :-)
 Powoli wzmacniam odporność ciała i umysłu ;-) Tegoroczny sezon jesienno-zimowy, jako,że jestem teraz w dwupaku ;-) , musi przebiec u mnie bez gripexów,polopiryn i innych coldrexów, a co najważniejsze bez gorączki, dlatego już teraz muszę o to zadbać. Na kolację serwuję sobie kanapki obficie posypane pokrojonym czosnkiem, wcinam cebulę (oczywiście nie wszystko naraz, bo byłabym niebezpieczna dla otoczenia, nie tylko najbliższego ;-)  ). Kupiłam też świeży imbir, ale póki co jego cena nie zachwyca...chyba jeszcze nie ma sezonu. Trzeba się też rozejrzeć za jakimś sokiem naprawdę malinowym i naprawdę bez cukru. Niezła jest też sypana pokrzywa z dużą ilością cytryny, pijam ostatnio często- smakuje jak trawa z cytryną, dla mnie rewelacja! :-) Do tego solidne poranne  wietrzenie mieszkania, kiedy rano czuć już pierwszy jesienny chłód, a temperatura poniżej 10 st.C.  Zimno, ale trzeba się hartować, bywa przyjemnie i dobrze budzi. Lepiej niż kawa, którą zamieniłam na poranną porcję kakao :-) 



Mam nadzieję, że prognozy na jutro i niedzielę, jakie znalazłam sprawdzą się- zachmurzenie umiarkowane i 18 st.C. Planujemy odwiedzić las. Już nie mogę się doczekać, może nawet uda się nam zabrać ze sobą obiad i zjeść go rozkoszując się zapachem drzew :-) Niedziela będzie w Szczecinie dniem darmowej komunikacji.  A to wszystko z okazji Europejskiego Tygodnia Zrównoważonej Komunikacji.Można jeździć wszystkim ze free, miła niespodzianka od miasta przyznam :-) I sama idea też dobra, bo zachęca do zamienienia samochodów, na rowery, komunikację miejską lub...własne nogi. Zachęcam i ja, jako nie-posiadaczka samochodu ;-)
W jesień planuję dużo czytać, na co od czasu, kiedy dowiedziałam się, że rośnie we mnie nasz Skarb, będę miała zapewne sporo czasu. Obiecuję też często odwiedzać las, ma na mnie naprawdę dobroczynny wpływ. I chyba nie tylko na mnie, wiem to :-)

Życzę wszystkim radości z nadchodzącej jesieni i z życia tak po prostu !
:-)



poniedziałek, 16 września 2013

:: Zupa krem z dyni ::

Właściwie z każdej pory roku można wybrać coś dla siebie. Wiosną na przykład lubię pierwszą, świeżą i jasną zieleń trawy i drzew, latem miejsca w zielonym i szumiącym cieniu drzew, białe chmury i piegi, którymi jestem licznie obdarzona :-) Jesienią pociągają mnie słoneczne i wietrzne dni pełne kolorowych liści i białe chmury-gęste i puszyste jak cukrowa wata. Uwielbiam. Zimę chyba znoszę najtrudniej z powodu silnego deficytu słonecznych dni- gdy nastają, okraszone małym mrozkiem cieszę się zimą najbardziej :-)




Tegoroczna jesień i zima będą dla mnie wyjątkowe, takie, jak nigdy dotąd, ponieważ już na wiosnę życie powierzy mi bardzo ważną rolę Mamy :-) Muszę się do niej bardzo dobrze przygotować, żeby nie dać plamy. Pewnie nie da się wcześniej ustalić do niej scenariusza, napisać dialogów i po części będzie to improwizacja ;-) Ważne żeby było dużo Miłości i dobrego, zdrowego jedzenia, teraz jem już dla dwojga :-) Jak to mówią, przez żołądek do serca. Mam nadzieję, że mały Człowieczek rosnący we mnie jest zadowolony z serwowanego mu menu 







A dzisiaj zupa jesienna, taka trochę halloween'owa ;-) , czyli drugie tej prawie jesieni spotkanie z Panią Dynią :-) Tym razem ujawniła swe oblicze w postaci sycącej zupy w ciepłym kolorze. Przybrana w pestki słonecznika i natkę pietruszki prezentowała się bardzo ładnie, a smakowała jeszcze lepiej. W wersji prawdziwie jesiennej, ostrzejszej proponuję dodać więcej rozgrzewających przypraw. 
Jako, że ocalała mi jeszcze jedna dynia, niedługo robię tę zupę w wersji bardziej egzotycznej z mleczkiem kokosowym i aromatycznymi, indyjskimi przyprawami. Takiej jeszcze nie robiłam, to dobry wstęp do nadciągającej jesieni.



Składniki:
  • 1/2 dyni
  • 3-4 marchewki
  • 4-5 ziemniaków
  • 2 ząbki czosnku
  • przyprawy: szczypta soli, kurkuma, papryka słodka, curry, odrobinka cynamonu, pieprz ziołowy, odrobinka chilli, bazylia, majeranek
Przygotowanie:

Warzywa myjemy, obieramy wrzucamy do garnka z wodą (najlepiej jakby warzywa lekko wystawały poza jej powierzchnię) i gotujemy. Najpierw te, które gotują się najdłużej: marchewka, ziemniaki, ząbki czosnku. Dynię dodajemy na samym końcu, potrzebuje ona bowiem dosłownie kilku minut, bo bardzo szybko mięknie. Po ugotowaniu i przyprawieniu zupy, całość miksujemy blenderem, ewentualnie doprawiamy jeżeli zachodzi taka potrzeba. Posypujemy natką pietruszki, pestkami dyni, słonecznika. Podajemy z ryżem brązowym lub basmati, może być tez jaglanka. Razowy na zakwasie też będzie ok :-)



Enjoy!

:-)