wtorek, 9 kwietnia 2013

:: Barszcz vs Pani Panda ::

Odkąd pamiętam miałam na pieńku z barszczem. Jakoś nigdy nasze stosunki kulinarne nie układały się dobrze. Zawsze coś było nie tak...A to kolor, smak...zawsze brakowało tego czegoś. Stąd barszcz nie należał do moich ulubionych zup- zarówno pod względem jego przygotowania jak i konsumpcji. Jednak kilka dni temu dopadła mnie nagła potrzeba wygrania buraczanej wojny ;-) Kombinowałam, kombinowałam, obmyślałam strategię i nieskromnie stwierdzam,że the winner is Pani Panda! :-) Udało się- gar barszczu zniknął w dwa dni, choć myślę, że również nie zrobiłoby nam problemu pokonanie go w jeden dzień ;-)  Nie do końca jednak wiem jak mi się to udało, bo gotowałam na spontanie, zmęczona przeszukiwaniem internetu i mnogością pomysłów na ową zupę wzięłam nóż i chochlę w swoje ręce! Na pewno wiem, że osiedlowy warzywniak, w którym się zaopatruję w sezonowe warzywa i owoce miał w tym swój udział. Właśnie w nim udało mi się kupić Cudowne Buraki ;-) Wcale nie przesadzam! Cudownie słodkie i soczyste, sok kapał po palcach podczas obierania, nieźle upstrzył kuchnię buraczanymi kropkami. Miło chrupało się także na surowo :-)  Burak był długi i mały, zawsze wybierałam te bardziej kuliste. Pan Google mówi, że ta odmiana buraka, to burak carillon. Myślę,że w większości to właśnie jego zasługa :-) 


Składniki:
  • 5 buraków
  • 3 marchewki
  • 1 mały seler
  • 1 pietruszka i natka do posypania
  • 3 ziemniaki
  • 2 cebule
  • sok z połówki cytryny
  • przyprawy: sól, czarny pieprz, pieprz ziołowy, majeranek, bazylia, suszony czosnek, listki laurowe, ziele angielskie


Przygotowanie:

Warzywa obieramy, myjemy i kroimy na kawałki. Zalewamy wodą, stawiamy na ogniu. Dodajemy listki laurowe i ziele angielskie. Na patelni podsmażamy cebulkę, wcześniej solidnie miętolimy ją w majeranku i pieprzu ziołowym. Kiedy warzywa będą odpowiednio miękkie doprawiamy nasz barszcz czarnym pieprzem, odrobiną suszonego czosnku, solą. Pod koniec gotowania dodajemy też sok z połowy cytryny i wcześniej podsmażoną na patelni cebulkę. Gotujemy jeszcze z 5 minut. Dekorujemy natką pietruszki i uprażonymi na patelni pestkami słonecznika. Pycha! 


A po obiedzie udaliśmy się na spacer po krokusowym dywanie pośród kolorowych, dziwnych ptaków. Było jak w bajce!



Nareszcie !!! :-)









5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ale pięknie u Ciebie! Ja jeszcze tylu kwiatów w tym roku nie widziałam. Cieszę się, że się barszcz udał. Ja w zależności od okoliczności i posiadanego czasu przygotowuje go na różne sposoby. Wczoraj np. wypiłam ostatni kubek z gara przygotowanego tak: Dorzuciłam kilka pokrojonych burunów do czystego bulionu, co go ugotował W.Dodałam ziele, listek, majeranek i rozgnieciony ząbek czosnku razem z opakowaniem. Pogotowałam, wyrzuciłam buraki i dolałam trochę zakwasu. Wyszedł naaaaajlepszy!;) Zakwas się robi bardzo prosto i może stać w lodówce kilka miesięcy, za każdym razem kiedy robisz barszcz dolewasz trochę. Pozdrawiam i weź pogoń tą wiosnę trochę na wschód do mnie;)
Mary

Maman Fatale pisze...

Ja bym się tych buraków potem z bulionu nie pozbywała, bo lubię zupy gęściochy :-) A jak się robi ten zakwas? Muszę popytać Pana Google, chyba,że Ty mi napiszesz ;-) Stąd u mnie sok z cytryny zamiast zakwasu, a bardzo jestem ciekawa efektu po zakwasie ;-) Ekhem :-) Całuję.

Anonimowy pisze...

Najładniejsze buraczki myjesz obierasz i kroisz w plasterki.Powiedzmy że 1 kg. Wrzucasz do dużego kamiennego naczynia/dużego słoja/innego naczynia w którym np. robisz ogórki małosolne latem. Zalewasz przegotowaną letnią wodą, można dodać troszkę dobrej soli kamiennej/himalajskiej (ale w moje najstarszej książce kucharskiej powiedzieli że same buraki i woda wystarczą) I już! Odstawiasz przykryte ściereczką, albo niedokręconą pokrywką w ciepłe miejsce. W necie znajdziesz dużo przepisów, w których piszą, żeby dodać skórkę chleba pieczonego na zakwasie, ale moja mama mówi, że od niej często zakwas pleśnieje, więc ja nie dodaję nic żadnych skórek, czosnków, przypraw, bo potem po prostu sobie barszcz doprawisz, zakwas niech będzie tylko kwaśny:) Po kilku dniach pojawia się piana, można ją zebrać. Jak zakwas będzie gotowy (ocenisz to sama jak z kiszonymi ogórkami), zlewasz do do butelek/słoików i używasz kiedy i ile potrzebujesz. Ja z tych pozostałych buraków gotuję potem barszcz. Ogólnie to jak gotujesz barszcz, to zakwas wlewasz na samym końcu i potem już go nie gotujesz, bo w za wysokiej temperaturze on traci swoje dobroczynne właściwości i zostaje tylko smak. Przez taki zakwas barszcz nabiera pięknego koloru. No to tyle na szybko, dokształcałam się z gotowania barszczu w ostatanie święta, bo robiłam wigilię u siebie:) Pozdro:)

Anonimowy pisze...

Efekt po zakwasie, hehe;) Dopiero teraz do mnie dotarło!;))) Crazy Panda!

Maman Fatale pisze...

Dziękuję Mary za instrukcję obsługi zakwasu :-) Muszę zastosować i przyrządzić :-)